30 maja Dniem Rodzicielstwa Zastępczego

13 maja 2022   /    Aktualności

„Mama i Tata na pełny etat…”

W związku z nadchodzącym Świętem Rodzin Zastępczych, przypadającym na 30 maja 2022 r., Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Bolesławcu publikuje kolejne historie rodzin zastępczych z Powiatu Bolesławieckiego we wzruszających listach…

Zuzanna i Robert

Nasza historia jest według nas niesamowita. Poznałam bowiem naszego chłopczyka w pracy. Pracuję bowiem w domu dziecka jako personel pomocniczy. Gdy go ujrzałam – smutnego, zawstydzonego, małego 3,5-letniego maluszka, przykucnęłam, spojrzałam w jego duże, wystraszone oczy i trach zakochałam się.Było to coś nie do opisania. Miłość OD PIERWSZEGO SPOJRZENIA. Od razu zainteresowałam się jego losem, wiedziałam, że to jest TO dziecko, na które muszę przelać całą swoją miłość. Przypadek sprawił, że tego samego słonecznego dnia przyjechał do mnie do pracy mój mąż, przywożąc i przekładając zakupy do mojego auta. Na placu zabaw Domu dziecka bawiły się dzieci. On również od razu „wypatrzył” chłopczyka. „Kto to jest? Czy można go zabrać chociaż na spacer?” – zapytał wychowawcy. Nie wiedział, że ja również zwróciłam uwagę na chłopca. Z mężem mamy te same priorytety – kochać, szanować, pomagać. Jesteśmy rodzicami dwóch adoptowanych w 1996 r. dziewczynek – obecnie samodzielnych, kochających i kochanych, na które zawsze możemy liczyć.

I tak w naszym życiu zagościło nasze słoneczko. Zabieraliśmy go na weekendy, spacery i od razu przystąpiliśmy do starania się o rodzinę zastępczą chłopczyka. Trochę to trwało, wiadomo – procedury. Jednak wielka więź i miłość obopólna, ogromna pomoc i wsparcie PCPR oraz Siostry Dyrektor doprowadziły do tego, że Pawełek bardzo szybko z nami zamieszkał. Kocha nas, co wyraża kilkanaście razy dziennie i my nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Jest naszym promykiem, dla którego zrobimy wszystko. Minęły chodzenia po nocy, wada wymowy, rozwinął się intelektualnie, jest mądry i bardzo kontaktowy. Duża w tym zasługa wychowawcy i Pani Dyrektor Przedszkola „Jacek i Agatka”, do którego Pawełek uczęszcza. Ale nie zawsze jest słodko. Chłopiec jest trochę roszczeniowy, uparty, bardzo chorowity. Obecnie ma uregulowaną sytuację prawną, staramy się o adopcję, aby był „NASZ” – naszym synem, kochanym, i kochającym. Chcemy mu dać nazwisko, ochrzcić. Córki również bardzo go pokochały, rodzina jest bardzo przychylna i pomocna.

Dziecko to – cud, nieważne, kto je urodził. To nasz dar od Boga. Kochajcie, bo to naprawdę nadaje sens naszemu życiu.

Patrycja i Mariusz

Nasza historia z Rodzicielstwem Zastępczym zaczęła się od września 2021 r. Jednak dużo wcześniej  w naszych sercach zrodziło się ogromne pragnienie bycia dużą rodziną. Gdy urodziła się Marika – nasza biologiczna córeczka, bardzo chcieliśmy „zadbać” o rodzeństwo dla Niej, okazało się jednak, że niestety nie jestem w stanie zajść ponownie w ciążę. Pogodziliśmy się z mężem z tym faktem. Nasza córeczka Marika dorastając wciąż dopytywała: „Mamusiu, Tatusiu, kiedy będę miała siostrzyczkę, braciszka??”. Bardzo to poruszało nasze serca i skłoniło  nas do otwarcia się na adopcje, nie wiedzieliśmy jeszcze o innych formach rodzicielstwa.

Gdy poznaliśmy Żanetę i Jarka, którzy są rodziną zastępczą, dowiedzieliśmy się  o możliwości stworzenia większej rodziny w inny sposób niż adopcja. To oni przybliżyli nam czym jest piecza zastępcza. Dzięki Żanecie i Jarkowi również poznaliśmy siostrę Agnieszkę z domu dziecka, która pokierowała Nas do PCPR
do Pani Alicji.

Zostaliśmy poinformowani jak wiele dzieci z naszego rejonu potrzebuje kochających rodzin, które zapewnią im ogrom miłości, cierpliwości i bezpieczeństwa,  by mogły  wzrastać. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że w naszym szpitalu jest maluszek, który czeka na rodzinę. Ta informacja poruszyła nasze serca tak bardzo, że od września 2021 roku w naszym domu pojawił się 6 – miesięczny Kubuś i z nim jeszcze więcej radości i miłości.

Pełnienie pieczy rodziny zastępczej daje nam ogrom satysfakcji, otwiera nasze serca na jeszcze więcej  miłości, radości  i pomaga nam spełniać się w roli rodziców jeszcze bardziej. Miłość, która rośnie w domu, wylewa się na wszystko wokół. Obserwacja dzieci jak wspólnie otwierają się na świat, czerpią radość z niego i uczą się wciąż to nowych rzeczy jest cudowna. I najważniejsze jest to, że możemy dać poczucie bezpieczeństwa, bliskości, miłości tym, którzy tego potrzebują oraz otoczyć ich potrzebną opieką, by mogli wzrastać i w przyszłości wyrosnąć na cudownych ludzi.

Krzysztofa i Sebastian

Nasza przygoda z rodzicielstwem zastępczym zaczęła się 21.01.2009 r. po tym, jak otrzymaliśmy telefon z Ośrodka Pomocy Społecznej w Węglińcu, że rodzice małoletniej Gabrieli (wówczas 3 – miesięcznej dziewczynki) nie mogą pełnić obowiązków rodzicielskich z przyczyn wynikających z nadużywania alkoholu. Gdy dziecko trafiło pod naszą opiekę, zdecydowaliśmy się podjąć szkolenie dla rodzin zastępczych/adopcyjnych w Zgorzelcu. Mój mąż był  ojcem chrzestnym dla Gabrieli i to również pokierowało naszymi emocjami, aby wziąć ją pod nasz dach. Mieliśmy z mężem 4 swoich dzieci i była to dla nas niełatwa decyzja. Okres aklimatyzacji przebiegł bardzo przyzwoicie, nasze dzieci szybko zaakceptowały sytuację i nie było z tym większych problemów. Wiadomo, bywały ciężkie noce i od nowa trzeba było się przyzwyczajać do nocnego wstawania, lecz i ten czas minął pomyślnie. Gabrysia była w centrum uwagi jako nowy maleńki członek rodziny i każdy poświęcał jej dużo zainteresowania. Dorastała wraz z naszymi dziećmi jak normalne rodzeństwo, nie było wobec niej żadnej dyskryminacji czy też zazdrości. 

W maju 2010 r. urodziła się siostra Gabrieli  – Natalia, która przebywała pod opieką rodziców przez 2,5 roku, po czym powtórzyła się sytuacja z nadużywaniem alkoholu przez biologicznych rodziców dziewczynek. Tym samym w 2012 roku otrzymaliśmy kolejny telefon, tym razem od pracowników PCPR-u w Bolesławcu, którzy zapytali nas, czy nie bylibyśmy w stanie wziąć w opiekę również 2,5 – letniej Natalii .

Tym razem decyzja była o wiele trudniejsza ze względu na to, że dziewczynka wymagała pomocy psychologicznej. Była zagubiona i przestraszona, już wiedziała kto jest jej mamą, a kto jest tatą. Po dłuższym namyśle i rozmowach z mężem ostatecznie zdecydowaliśmy się wziąć ją również pod opiekę. Ciężko nam było podjąć decyzję, lecz nie chcieliśmy, aby siostry zostały rozdzielone. Natalia nie mogła się oswoić z sytuacją, że z dnia na dzień jest w innym miejscu. Była zamknięta w sobie. Po upływie czasu jakoś powoli zaczęło się normować.  Zaczęła się otwierać przed nami i powoli nawiązywać relacje słowne.

Po upływie wielu lat jesteśmy wielką kochającą się rodziną. Nasz trud się opłacił. Dziewczyny wyrosły na dobre uczennice i nie ma z nimi problemów. Nasze starsze dzieci zostały rodzicami, my zostaliśmy dziadkami. Jesteśmy szczęśliwi i dumni z naszych wszystkich pociech.

Paula i Paweł

Decyzja o byciu rodziną zastępczą zapadła jeszcze w okresie naszego narzeczeństwa. Długoletni wolontariat w Domu Dziecka, kilkuletni pobyt Pawła jako wychowanka Domu Dziecka, kontakt z rodzinami zastępczymi, do których trafiały zaprzyjaźnione dzieci, częste rozmowy, dzielenie się doświadczeniem życiowym oraz przykład przyjaciół, do których trafiło sześcioro dzieci, wpłynęły na podjęcie decyzji o stworzeniu rodzicielstwa zastępczego.

Rodziną zastępczą niezawodową jesteśmy niespełna pół roku. Nie planowaliśmy przyjmować dzieci zaraz po ślubie. Decyzja się jednak zmieniła, gdy dowiedzieliśmy się, że są do umieszczenia w rodzinie zastępczej dwie małe, znane nam dziewczynki – siostry: 3-letnia Elżbieta oraz 2-letnia Patrycja. Dziewczynki trafiły do nas dzień przed naszym ślubem. Była to dla nas ogromna radość, że mogą towarzyszyć nam w tak szczególnym dla nas dniu, jakim było zawarcie związku małżeńskiego. Na początku nie było łatwo. Nowe role jako żony – męża oraz taty i mamy zastępczej. Dziewczynki szybko się u nas zaaklimatyzowały. Pomocne były: miłość, stabilność, poczucie bezpieczeństwa, poświęcany im czas
i uwaga oraz ciepło rodzinnego domu. Wszystko to sprawiło, że dziewczynki zaczęły się otwierać, zaufały nam, częściej się uśmiechały. Umożliwiło im to warunki do prawidłowego rozwoju. Cieszy nas każda chwila razem oraz to, że możemy obserwować jak szybko się rozwijają.

Mamy otwarte serca i jesteśmy gotowani na przyjęcie kolejnych dzieci. Za parę dni trafi do nas noworodek, prosto ze szpitala. Mimo że rozstania są trudne i bolesne, nie żałujemy swojej decyzji. Pragniemy dać miłość i ciepło tam, gdzie ich zabrakło – chociaż na trochę. Podzielić się czymś, czego dzieci w życiu nie doświadczyły, bo: „więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu…

Dominika i Mariusz

Od 2015 roku jesteśmy rodziną zastępczą. Do podjęcia tej decyzji zmotywowała nas śmierć naszej biologicznej córki. Opiekowaliśmy się nią 20 lat. Po jej odejściu postanowiliśmy uzupełnić tę pustkę, która po niej została.

Naszym pierwszym założeniem była adopcja. Po rozmowach z paniami koordynatorkami z PCPR-u zdecydowaliśmy się na rodzinę zastępczą. Pełni obaw wiążących się z dużą odpowiedzialnością i obowiązkami  wobec obcych dzieci podjęliśmy ten krok. Naszym zadaniem jest im dać poczucie bezpieczeństwa, wsparcie i kochający dom, co powoduje widoczną poprawę w zachowaniu, nauce, nabieraniu pewności siebie. Najwięcej szczęścia daje nam to, gdy widzimy,
jak dzieciom, które do nas trafiają poprawia się samoocena, stan psychiczny i są
z nami szczęśliwe. Podczas wspólnych wyjazdów nigdy nie jest nudno. Nawiązujemy kontakty, bawimy się wspólnie, wygłupiamy się oraz rozmawiamy. Kiedy dzieci
są szczęśliwe, to my również. Problemy w rodzinie zastępczej wyglądają tak samo
jak w każdej rodzinie biologicznej. We wszystkim zawsze mamy wsparcie ze strony PCPR-u.    

Jaka jest odpowiedź z naszej strony na pytanie: dlaczego warto zostać rodziną zastępczą? To zajęcie daje dużo satysfakcji związanej z tym, że możemy komuś pomóc, że nasze starania, aby dać dzieciom normalny dom, nie idą na marne. Dlatego polecamy wszystkim: odważnym i mniej odważnym, aby wziąć dzieci i zapewnić
im bezpieczny, stabilny dom, gdzie będą szczęśliwe. Dzieci naprawdę potrafią się odwdzięczyć. 

Żaneta

Odkąd wyszłam za mąż, to zawsze chciałam mieć dużą rodzinę i dużo dzieci. Niestety doczekałam się tylko dwóch synów, którzy w chwili obecnej są już dorośli.
W międzyczasie rozwiodłam się z mężem, ale pragnienie posiadania dużej rodziny trwało nadal. Moi biologiczni synowie już praktycznie prowadzą osobne życie.
Coraz częściej zastanawiałam się nad rodziną zastępczą dla jakiegoś potrzebującego dziecka. Wszyscy mi jednak odradzali, mówiąc, że samotna kobieta nie może pełnić takiej funkcji. W międzyczasie los zadecydował, że trafiłam do Domu Dziecka do pracy.
W grupie miałam piętnaścioro dzieci w wieku od 8 do 20 lat. Odpowiadałam jako wychowawca prowadzący za trójkę z nich. Najmłodszy z nich był chory i sprawiający problemy wychowawcze. Wymagał uwagi i troski bardziej niż inne dzieci, które przebywały z nim w Domu Dziecka.

Dwa lata temu odważyłam się na krok, który zmienił całe moje ówczesne, obecne i późniejsze życie. Chłopiec, o którym mowa, wyszedł ze szpitala
po rutynowych badaniach, a ja z racji tego, że miałam krótki urlop, stwierdziłam,
że zabiorę go na przepustkę na wieś, do moich rodziców. Okazało się, że dziecko
od razu złapało z nimi kontakt. Czuł się jak u siebie. Od razu zaczął do nich mówić babciu i dziadku. Moi synowie też świetnie sprawdzali się w roli potencjalnych „starszych braci’’. Ja jednak zaczęłam mieć mieszane uczucia i zadawać sobie milion pytań o to, czy na pewno podołam wychowaniu jeszcze jednego, w dodatku skrzywdzonego przez rodziców i obciążonego chorobą nerek dziecka. Po powrocie
z urlopu porozmawiałam szczerze z synami i jednogłośnie stwierdziliśmy, że odkąd chłopiec znów przebywa w Domu Dziecka, to jest tak jakoś smutno i że w sumie było fajniej jak był z nami. Wtedy złożyłam dokumenty w PCPR w Bolesławcu, przeszłam kurs na rodzinę zastępczą i od niemal dwóch lat jestem mamą dla wspaniałego
11 – latka.

Czy patrząc przez prymat tych dwóch lat, zmieniłabym swoją decyzję?
Nigdy w życiu! Wręcz przeciwnie. Zastanawiam się nad stworzeniem bezpiecznego
i kochającego domu dla kolejnego skrzywdzonego dziecka. Pamiętajmy, że miłość się mnoży wtedy, kiedy się nią dzieli.

Anna i Marcin

Jesteśmy rodziną zastępczą dosyć krótko, ponieważ zaledwie 3 miesiące, ale jesteśmy szczęśliwi, że podjęliśmy taką decyzję. Uśmiech naszego brzdąca i radość, którą wnosi w nasze życie, jest nieocenione. Dlaczego się zdecydowaliśmy? Bo dobro i miłość mnoży się przez dzielenie. Dzieci, które trafiają do rodzin zastępczych, ponoszą konsekwencje i cierpią za nieodpowiedzialne decyzje swoich rodziców. Nie pozwólmy, aby kruche i bezbronne istoty, które często zetknęły się z różnymi krzywdami, nie zaznały miłości. Dzieci te nie potrzebują pieniędzy, markowych ciuchów, czy zagranicznych wycieczek. Jedyne czego pragną, to bycia chcianym i kochanym. Każdy z nas może stworzyć miejsce, w którym dziecko będzie czuło się bezpiecznie, ale przede wszystkim będzie kochane. Wystarczy podzielić się swoim czasem i ciepłem, a problemy, które mogą się pojawić – znikają. Najlepszym darem dla drugiego człowieka jest dar z samego siebie.         

 

Urszula i Leszek

Drodzy Przyszli Rodzice Zastępczy!

Mam na imię Urszula, razem z mężem Leszkiem od dziesięciu lat, od grudnia 2011 roku jesteśmy rodziną zastępczą dla chłopca imieniem Klaudiusz. Zanim zdecydowaliśmy się być rodziną zastępczą, pojechaliśmy do mojej dawnej koleżanki ze szkoły, która stanowiła Rodzinny Dom Dziecka dla dwanaściorga dzieci. Od chwili kiedy zobaczyliśmy te dzieci, pogodne, zadbane, w domu pełnym miłości i opieki, również zapragnęliśmy zostać taką rodziną. Chcieliśmy zostać zawodową rodziną, tak nam się marzyło. Jednak życie miało dla nas inne plany. Pierwszym krokiem było zapisanie się na kurs dla rodzin zastępczych. Kurs odbywał się raz, dwa razy w tygodniu. O tym, że chodzimy na taki kurs, nie wiedział nikt z naszej rodziny, ani znajomych. Nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek nam odradzał w tej kwestii. W czasie kursu musieliśmy odbyć trzydniowy staż w domu dziecka. Pamiętamy dokładnie pierwszy dzień. Przyszliśmy troszkę zmieszani, ciekawi. W ten dzień akurat nie było dzieci z wyjątkiem kilku, gdyż był to czas szkoły. Pierwszym dzieckiem, które zobaczyliśmy był malutki, drobny i śliczny chłopiec. Stał pod ścianą i przyglądał się nam. Podeszłam do Niego i zapytałam się : „Jak masz na imię?”. Chłopiec stał i patrzył tymi ładnymi oczkami i nic nie mówił, a wtedy któraś z opiekunek powiedziała, że Klaudiusz, bo tak miał na imię, jest chłopcem niesłyszącym. Chciałam wziąć go za rączkę, ale był nieufny. Dopiero kiedy mąż podał mu rękę, poszedł z nami obejrzeć Dom Dziecka. Od tamtej pory był z nami cały czas, szczególnie przy mężu, gdyż ja zajmowałam się malutką dziewczynką i innymi dziećmi. Stawał się coraz bardziej ufny
i radosny. Wtedy właśnie zrozumieliśmy, że to właśnie  Klaudiusz nas wybrał na swoich opiekunów.    

Czasami mogliśmy zabierać Klaudiusza do domu na weekend. Pewnego razu kiedy odwoziliśmy chłopca do Domu Dziecka, strasznie płakał, prosił żebyśmy się zatrzymali. Pokazywał, że chce jechać do naszego domu i wtedy zdecydowaliśmy, że to właśnie Klaudiusz będzie tym dzieckiem, które z nami zostanie. Przestaliśmy się bać, że nie damy sobie rady, bo jest niesłyszącym chłopcem z porażeniem dziecięcym. Miał taki chwiejny chód, nie mógł usiedzieć długo w jednym miejscu. Trzeba było poświęcać mu więcej uwagi, jeździć do wielu lekarzy, neurologa, endokrynologa, kardiologa. Z czasem wszystko wracało do normy. Przestał budzić się z krzykiem w nocy, moczyć przed wyjazdem do przedszkola i szkoły dla dzieci niesłyszących we Wrocławiu, prężyć rączki tak, że razem z mężem musieliśmy Go ubierać, gdyż jedna osoba nie dawała rady ubierać pięcioletniego chłopca. Pamiętamy pierwszy Dzień Matki w szkole. Klaudiusz chyba do końca nie wiedział, że przyjedziemy. Zobaczył nas na sali i przybiegł tak szybko, by nas uściskać. Takie właśnie momenty powodowały, że nigdy nie żałowaliśmy naszej decyzji bycia rodziną zastępczą. Traktujemy Go jak naszego drugiego syna. Nasz syn jest starszym bratem dla Klaudiusza. Bardzo dobrze się razem dogadują. Szymon potrafi wyegzekwować od Klaudiusza takie rzeczy jak: pomoc przy porządkach, mądre korzystanie z telefonu komórkowego, komputera. Klaudiusz czasami się złości, że nie może korzystać z tych rzeczy, ale rozumie, że robi źle i starszy brat ma rację. My mamy tylko jedno dziecko w rodzinie zastępczej. Wy Drodzy Rodzice możecie przyjąć więcej dzieci i jednocześnie więcej obowiązków, ale i też więcej radości. Z naszej obserwacji możemy doradzić Wam parę przydatnych rzeczy. Walczcie o swoje dzieci  – te przyszłe, które do Was trafią. Otrzymacie pomoc od pracowników z PCPR, to życzliwi, uprzejmi ludzie, służący pomocą. Będą przychodzić do Was do domu, gdyż tak wygląda ich praca, ale z zapowiedzią, prowadzą w miłej atmosferze kursy dla rodzin, pikniki na przykład z okazji Dnia Rodzicielstwa Zastępczego. Pracownicy Domu Dziecka również mogą Wam pomóc.  Czasami znajdą się ludzie, którzy powiedzą wprost, że robicie to dla dodatkowych korzyści majątkowych, ale tym się nie przejmujcie, miejcie zawsze odpowiedź z uśmiechem na twarzy.

          Nasz niesłyszący chłopiec Klaudiusz ma obecnie wszczepione dwa implanty słuchowe, Dotychczas używał aparatów słuchowych, które nie wpływały na jego zdolność słuchu, zdecydowaliśmy się więc za wszelką cenę zadbać o przywrócenie słuchu, pomimo iż wiele osób odradzało nam operację. Uczy się obecnie kolejnych słów i cieszy się, że potrafi wymawiać ich coraz więcej. Uczy się w szkole języka migowego. My również uczyliśmy się, ale bardzo krótko, teraz uczymy się we własnym zakresie. Chcemy, żeby Klaudiusz słyszał i mówił dla własnego bezpieczeństwa.

          Dzięki kursom dla rodzin poznaliśmy inną wspaniałą rodzinę zastępczą. Do tej pory utrzymujemy tę znajomość. Pomagamy sobie, wspieramy się, doradzamy sobie w rożnych sprawach. Ludzie, którzy decydują się na kurs, to – jak zauważyliśmy – odważni ludzie, którzy dużo przeszli w swoim życiu, ale przede wszystkim  to osoby, które chcą dać miłość drugiemu człowiekowi, temu, który najbardziej tej miłości potrzebuje i potrafi ją odwzajemnić. Nasz piętnastoletni  już syn pomimo swojego wieku potrafi się przytulić i mocno uściskać. Możliwość obdarowania drugiej osoby miłością jest pięknym doświadczeniem i każdemu, kto decyduje się na podobny krok, życzymy odwagi i wytrwałości.

Wszystkiego dobrego, pozdrawiamy!

Osoby, które rozważają możliwość podjęcia się roli opiekuna zastępczego zapraszamy do kontaktu z pracownikami Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Bolesławcu, telefonicznie pod nr tel. 75 612 17 81 – 89 lub osobiście w siedzibie Centrum przy pl. Marsz. J. Piłsudskiego 2 w Bolesławcu (tzw. okrąglak).

Ponadto zachęcamy do odwiedzenia strony internetowej centrum@pcpr.boleslawiec.pl  na której dostępne są szczegółowe informacje na temat rodzicielstwa zastępczego.